Przejdź do treści

Europa na czterech kółkach – wakacyjny rytuał, którego elektryki jeszcze nie przejęły

Europa na czterech kółkach – wakacyjny rytuał, którego elektryki jeszcze nie przejęły


Wakacje w Europie to nie tylko kierunek, hotel i słońce. To także wybór środka transportu i tutaj od lat króluje jedno: własny samochód. Bo Europa to kontynent tras panoramicznych, rodzinnych kombiaków i przydrożnych stacji benzynowych, na których parzy się pierwszą kawę po przekroczeniu granicy. To zawsze jest piękne.

Ten obrazek wciąż jest aktualny. Zresztą dane nie pozostawiają złudzeń – zdecydowana większość podróży turystycznych po Europie, odbywa się wciąż za pomocą auta. I to nie wypożyczonego, nie współdzielonego, tylko własnego. Takiego, do którego pakujesz wszystko, czego nie zabrałbyś do samolotu. Takiego, gdzie dzieci mogą się kłócić o tylne siedzenia, a bagażnik zamyka się dopiero po kilku podejściach. Często dopychając kolanem bagaże. jak ja to dobrze znam:)


Auta wciąż królują

Według danych Eurostatu, nawet 65% wszystkich podróży wakacyjnych w UE odbywa się samochodem. Są kraje, gdzie ten odsetek przekracza 75%. Co ciekawe, nie mówimy tu tylko o krótkich wypadach „na weekend”, ale również o dłuższych wyjazdach, takich, które wiążą się z pokonywaniem granic, autostrad i pasm górskich.

Nowe dane z 2023 roku potwierdzają ten trend: ponad 74% podróży po Europie odbywa się autem, co stawia ten środek transportu w absolutnej czołówce. Samoloty, pociągi, autobusy? One istnieją, oczywiście. Ale to samochód daje poczucie niezależności. Możliwość zmiany planów, zjazdu z autostrady, kiedy tylko najdzie nas ochota, i postoju w miejscu, którego nie planowaliśmy, ale które zapamiętamy na zawsze.

I właśnie dlatego Europejczycy tak chętnie wybierają cztery koła.


Elektryki? Jeszcze nie ten moment

Ale kiedy próbujemy odpowiedzieć sobie na pytanie, ilu z tych podróżujących jedzie autem elektrycznym, zaczynają się schody. Bo choć sprzedaż EV w Europie rośnie, to wakacyjne statystyki jeszcze za tym nie nadążają.

W 2023 roku samochody elektryczne stanowiły ok. 14–15% nowych rejestracji w Unii Europejskiej. To spory skok w porównaniu z poprzednimi latami, ale… wciąż tylko wycinek. A nowa rejestracja, to jeszcze nie wakacyjna podróż. Większość Europejczyków wciąż jeździ swoimi kilkuletnimi samochodami spalinowymi. Próg wejścia w EV – mimo dopłat, mimo obietnic – wciąż jest wysoki. A zaufanie do elektryków w trasie? Cóż, powiedzieć że ostrożne, to nic nie powiedzieć. Ludzie po prostu boją się pojechać w długą trasę elektrykiem. Czy słusznie? My wiemy, że absolutnie nie. Przez ostatnie 4 lata przejechałem po całej Europie blisko 75 000 km. Czym? Autem oczywiście. A właściwie różnymi autami. Jednak wszystkie one były samochodami elektrycznymi. Zero spalin. 100% prądu.

Dla wielu urlop to nie czas na eksperymenty. To nie moment na pytanie: „Czy znajdziemy ładowarkę w tym miasteczku?”. To czas pewności. I spalinowe auto wciąż tę pewność daje. A ludzie cóż, niestety bazują na tym co wyczytają w internecie, lub usłyszą od sąsiada, który nigdy autem elektrycznym nie jechał.

Zdjęcie WhatsApp 2025-07-07 o 13.01.30_6594632f

Niedoceniane elektryki to królowie pojemności, jeśli chodzi o ilość bagaży, które można zmieścić w aucie.


Dlatego - wakacyjna Europa, nie jest jeszcze gotowa na ciszę

Jasne, są tacy, którzy podróżują elektrykami przez Alpy, planują postoje co 300 km i pokazują, że się da. Takie historie trafiają na YouTube i do prezentacji producentów. Ale w masowej świadomości? EV to wciąż samochód miejski, codzienny. Wakacyjny zasięg, to już wyższa szkoła logistyki. tak to niestety wygląda na dziś.

Problemem nie jest tylko zasięg. To także infrastruktura: w niektórych regionach Europy – zwłaszcza Południa i Wschodu – sieć ładowarek wciąż jest zbyt rzadka, zbyt niepewna. A wakacje to przecież czas, gdy nie chcemy się martwić. Chcemy jechać, nie kalkulować. Tankować bez aplikacji, bez kombinowania z kartami RFID. Naładować siebie, nie samochód. I choć dla mnie znalezienie stacji ładowania na południu Sycylii jest jak najlepsza zabawa, dająca dreszczyk emocji, rozumiem, że należę do tych kilku procent szaleńców, których to kręci:)


EV na wakacjach? Jeszcze nie teraz – ale „jeszcze” jest słowem-kluczem

Bo to, że dziś elektryki nie są masowym wyborem wakacyjnym, nie znaczy, że tak będzie zawsze. Gdy infrastruktura dojrzeje, gdy samochody będą oferować realne 600–700 km zasięgu i ładowanie w 10 minut – obraz się zmieni. Ale dziś?

Dziś Europa rusza na wakacje przede wszystkim na benzynie i dieslu. Na autach, które już dobrze zna. Które nie zaskoczą komunikatem „brak ładowarki w okolicy”.

Podsumowanie z bagażnikiem faktów

Europa kocha podróże samochodowe. To coś więcej niż logistyka – to rytuał. Spakowany bagażnik, poranna kawa na stacji, przewodnik w schowku i nawigacja ustawiona na „unikaj dróg płatnych”.

Ale elektryki, choć coraz bardziej obecne na ulicach, jeszcze nie są częścią tego rytuału. Przynajmniej nie dla większości. Dla większości to wciąż ciekawostka, a nie narzędzie. A wakacje, jak wiadomo, to nie czas na ciekawostki, przynajmniej dla większości ludzi na Starym Kontynencie.

To czas, w którym chcemy mieć wszystko pod kontrolą. A dopiero wtedy, gdy elektryki zaczną dawać tę samą pewność, co spalinówki, zaczną też odgrywać większą rolę w wakacyjnym życiu Europy.

Jeśli jednak, chciałbyś spróbować EV w trasie... zapraszamy do NoSmogRent. Zapewnimy Ci samochód elektryczny z naprawdę dobrym zasięgiem. Oraz wsparcie i pomoc, bo w podróżach EV mamy ogromne doświadczenie. Poza tym, jeśli chcecie zobaczyć, jak to jest podróżować po świecie autami elektrycznymi, zapraszamy do zapoznania się z portalem naszego partnera, czyli EuroEVTrips. Oni nie wyobrażają sobie już jazdy innym autem niż to na prąd, w 100% na prąd.